Legia pokazała charakter, wygrana na trudnym terenie i świetna zaliczka z Brøndby
Goncalo Feio odgrażał się, że Legia jedzie do Danii pewna siebie i zamierza z wicemistrzami Danii wygrać, bo tego od niej wymagają kibice. W pierwszych minutach te zapowiedzi mogły wydawać się aż nadto zuchwałe, ponieważ piłkarze Brøndby kontrolowali grę od pierwszych fragmentów i zdecydowanie chcieli dobrze zacząć.
Sprawdź komplet statystyk meczu BIF - Legia
Do przerwy na minusie
Zanim doszło do otwarcia wyniku, Legia straciła kontuzjowanego Jurgena Celhakę, a pięć minut później również gola. W 19. minucie Clement Bischoff z łatwością dograł do Filipa Bundgaarda w polu karnym, a ten mieścił piłkę obok Tobiasza, wprawiając żółte trybuny w wielką radość.
Stołeczna ekipa nie zamierzała jednak odpuszczać i znalazła odpowiedź już po kilku minutach. Pankov oddał piłkę Kapustce na krawędzi pola karnego, a ten posłał centrę wprost na nogę Tomasa Pekharta. Miał nosa Feio, że wpuścił Czecha od pierwszej minuty.
Niestety, Legia pozostała nieszczelna i umożliwiła gospodarzom jeszcze jedno wejście lewą stroną na 10 minut przed końcem pierwszej połowy. Tym razem Bundgaard dogrywał, a z gola na 2:1 mógł cieszyć się 22-letni Mathias Kvistgaarden. Obie drużyny miały jeszcze próby przed przerwą, ale wyniku zmienić się nie udało.
Słaby powrót, ale wielki finisz Legii
Powrót do gry okazał się skrajnie jednostronny – Legia jakby wróciła z szatni o kwadrans po Duńczykach i długo pozostawała niewidoczna, podczas gdy Brøndby rozglądało się za trzecią bramką i niepokoiło Tobiasza. Patrick Pentz musiał mieć się na baczności dopiero po 20 minutach gry.
Na szczęście, gdy Wojskowi złapali rytm, szukali swoich szans. W 70. minucie przyszły owoce tych wysiłków, gdy Luquinhas zagrał do szybko wychodzącego z prawej Kramera, a ten wyczekał na idealny moment i oddał Brazylijczykowi piłkę, gdy ten doszedł na dalszym słupku. Zdążył! Wślizgiem wcisnął piłkę na 2:2.
Przed rewanżem to był wynik bardzo trudny do zaakceptowania dla Brøndby, które w końcówce skupiło się na naciskaniu Legii i próbach kolejnych ataków. Jeden z nich doskonale zatrzymał w 84. minucie Kacper Tobiasz. To otworzyło duńskie tyły i Wojskowi zdołali wyprowadzić wyjątkowo groźny atak już w 87. minucie. Ryoya Morishita dołożył nogę do świetnego podania Kramera. Jego radość zatrzymał sędzia liniowy chorągiewką, ale VAR poprawił go – to jest gol!