Olympiakos pisze historię w Lidze Konferencji, pierwszy europejski puchar dla Grecji!
Choć grali na nowym stadionie derbowych rywali, piłkarze Olympiakosu mieli faktyczną przewagę własnego boiska w wielkim finale Ligi Konferencji przeciwko Fiorentinie.
Grali nie tylko z liczebną przewagą swoich kibiców, ale i w swojej aglomeracji, a do tego o historyczne, pierwsze europejskie trofeum dla greckiego klubu piłkarskiego. A że trenerem Olympiakosu jest Jose Luis Mendilibar, zdobywca zeszłorocznej Ligi Europy, nadzieje w Grecji były ogromne. Stawka była także niebagatelna dla włoskiej Violi, która przed rokiem również doszła do finału tych rozgrywek, ale wciąż nie zasmakowała zwycięstwo, jedyne europejskie trofeum zdobyła jeszcze w 1961 roku.
Prześledź komplet statystyk meczu Olympiakos - Fiorentina
Do przerwy bez bramek
Przy tak ogromnym głodzie sukcesu nic dziwnego, że mecz rozpoczął się z wielką intensywnością, a ataki w pierwszych 10 minutach szły z jednej na drugą stronę. W czerwonych barwach gospodarzy jako pierwszy uderzał Podence na początku 4. minuty, Terracciano końcami palców sparował strzał na rzut rożny. W 9. minucie Biraghi pokonał golkipera Olympiakosu, tyle że był na spalonym i bramka nie została uznana. Tzolakis w bramce Peiraiós miał wkrótce więcej pracy, tylko w 21. minucie dwukrotnie zatrzymywał uderzenia Bonaventury.
Druga część pierwszych 45 minut już nie rozpieszczała widzów równie emocjonującymi sytuacjami. Viola zdecydowanie częściej zapuszczała się w tercję defensywną Greków, ale owocowało to już najwyżej niecelnymi uderzeniami. Olympiakos tymczasem, choć więcej celnych strzałów do przerwy nie miał, potrafił budować szybkie przejścia i tylko ostatniego kontaktu brakowało.
Druga połowa do zapomnienia
Po zmianie stron obraz stał się znacznie bardziej jednostronny na korzyść Fiorentiny. Wprowadzenie przez trenera Italiano M’bali Nzoli dało pewne ożywienie, ale bez konkretu w postaci jasnych okazji. Na 20 minut przed końcem meczu druga połowa zaoferowała tylko jedno celne uderzenie – jego autorem był Kouame, ale strzał wygląda lepiej w statystykach niż na boisku, gdzie widać było, że zawodnik nie trafił w piłkę optymalnie, za to Tzolis bronił wyśmienicie.
Odpowiedź Olympiakosu przyszła dopiero na 10 minut przed końcem, gdy rzut wolny z prawej flanki głową obok słupka skierował Vicente Iborra. I choć Grecy próbowali zagrozić Włochom w końcówce, nawet siedem doliczonych minut nie pomogło wyłonić zwycięzcy.
El Kaabi zadaje decydujący cios
Dogrywkę znacznie lepiej rozpoczęli zawodnicy z Pireusu, choć i oni dopiero po pięciu minutach strzałem Stevana Joveticia zmusili do interwencji Terracciano. To był, jak się okazało, jedyny udany strzał którejkolwiek z drużyn w pierwszej części dogrywki.
Gdy zanosiło się, że w dogrywce Viola nie zagrozi bramce gospodarzy, Jonathan Ikone w 110. minucie znalazł się w bardzo dobrej sytuacji przed bramką – po wcześniejszym kiksie Baraka – ale Tzolakis nie miał problemów z obroną. I, gdy proporcje ponownie zaczęły wskazywać na Violę, gospodarze wyszli z kontrą czterech na trzech, a Ayoub El Kaabi głową wpakował piłkę do siatki z metra, mając na plecach Lucę Ranieriego. Była już 116. minuta, a kolejne cztery minuty zajęła analiza VAR, po której trybuny eksplodowały raz jeszcze: nie było spalonego!
Niewiele brakowało, by fetę w czerwonych sektorach stadionu zatrzymał Ikone, który w pierwszej akcji po wznowieniu oddał swój najgroźniejszy strzał w całym meczu. Po weryfikacji VAR sędzia doliczył pięć minut, ale to nie wystarczyło Fiorentinie na uratowanie meczu i doprowadzenie do karnych. Jose Luis Mendilibar wygrywa drugie trofeum w ciągu roku!