Emiliano Martínez zobaczył dwie żółte kartki, czemu nie zszedł? Wyjaśnienie jest w regulaminie
Czy można zobaczyć dwie żółte kartki w tym samym meczu i nie zostać odesłanym do szatni? W normalnych okolicznościach taka sytuacja oznaczałaby skandal przebity chyba tylko przez niesławne trzy żółte kartki Grahama Polla pokazane Josipowi Simuniciowi podczas mundialu w 2006 roku.
A jednak można obejrzeć dwie kartki i zostać na boisku zgodnie z przepisami. Przydarzyło się to Emiliano Martínezowi w czwartkowym ćwierćfinale Ligi Konferencji pomiędzy Lille i Aston Villą. Przy bezbramkowym remisie premiującym Villę argentyński bramkarz The Villans został upomniany przez sędziego w 39. minucie za opóźnianie gry.
Gdy mecz miał rozstrzygnąć się w rzutach karnych, w których zwykle imponuje, Dibu Martinez został ponownie ukarany żółtą kartką. Tym razem za sposób, w jaki zachowywał się przed strzałem Bentaleba, gdy odwrócił się w stronę tłumu. Ale nie został odesłany z boiska.
Co ciekawe, sam Martinez przez moment był jak zmrożony i zdawał się sądzić, że to koniec jego gry. Do arbitra podbiegł również Douglas Luiz, próbując wytłumaczyć kolegę. Dopiero kiedy Ivan Kruzliak wyjaśnił mu, że Martinez zostaje, zawodnik uspokoił się.
Wyjaśnienie leży w Przepisie 10 IFAB, organu regulującego piłkę nożną. Żółte kartki podczas meczu (w tym dogrywki) nie są przenoszone na rzuty karne. Są one traktowane jako dwa oddzielne napomnienia i jako takie nie skutkują czerwienią. Gdyby Dibu prowokował dalej i dostał drugą żółtą kartkę w trakcie dogrywki - a już przed pierwszą sędzia go upominał - musiałby oczywiście zejść.
Pewne jest to, że Martinez ostatecznie pozostał na boisku i obronił rzut karny Benjamina Andre, który przesądził o zwycięstwie korzyść Aston Villi. W serii jedenastek okazał się skuteczniejszy od swojego vis-a-vis, choć przez cały mecz zanosiło się na to, że bohaterem prędzej zostanie Lucas Chevalier z Lille.