Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Co za finisz Jagiellonii! Mistrzowie Polski wygrali na Parken w ostatnich sekundach!

Michał Karaś
Zaktualizowany
Jagiellonia stępiła kły Lwów z Kopenhagi, cenny remis mistrzów Polski
Jagiellonia stępiła kły Lwów z Kopenhagi, cenny remis mistrzów PolskiČTK / AP / Liselotte Sabroe / Profimedia
Po fatalnym początku meczu i szybko straconej bramce Jagiellonia Białystok nie zwiesiła głów. Mistrzowie Polski stopniowo zyskiwali pewność siebie i zapracowali na wyrównanie po przerwie. Remis udało się dowieźć do 97. minuty i gdy widzowie zaczęli wychodzić, Jaga zadała decydujący cios! W ostatniej akcji spotkania Pululu znalazł Czurlinowa, a ten zdobył zwycięskiego gola tuż przed końcowym gwizdkiem.

Europejska przygoda Jagiellonii zaczęła się efektownie w Poniewieżu, ale po pierwszym rywalu nad Słoneczną nadciągnęły ciemne chmury. Baty od Bodo/Glimt i Ajaxu zepchnęły Dumę Podlasia do Ligi Konferencji, a tu na pierwszy ogień pojawił się najtrudniejszy z wylosowanych rywali, FC Kopenhaga. W Ekstraklasie udało się przerwać passę porażek i z takim też celem Jaga pojechała do Danii.

Sprawdź szczegóły meczu FC Kopenhaga – Jagiellonia

Składy i oceny za mecz Kopenhaga - Jagiellonia
Składy i oceny za mecz Kopenhaga - JagielloniaFlashscore

Lwy atakowały od początku, Jaga bez strzału do przerwy

Niestety, Duńczycy też mają za co rehabilitować się swoim kibicom i narzucili bardzo wysokie tempo od pierwszych minut, penetrując formacje Jagi i już po minucie oddając pierwszy celny strzał. Pressujący i wymieniający szybkie podania Duńczycy aż zbyt wygodnie czuli się w tercji defensywnej mistrzów Polski. W 11. minucie prawie z linii pola karnego rzut wolny wykonywał Marcos Lopez. Uderzył pod samą poprzeczkę, ale zbyt blisko Abramowicza, by ten nie wybił. Niestety, po rzucie rożnym Kopenhaga już prowadziła, gdy przyczajony Pantelis Hatzidiakos niską główką oszukał obronę i golkipera Jagi

W pierwszych minutach posiadanie piłki sięgało nawet 80 proc. na korzyść miejscowych, ale podopieczni trenera Siemieńca okrzepli i coraz lepiej poczynali sobie na boisku. Niestety, wciąż zdarzały się poważne błędy, jak dopuszczenie do strzału w 18. minucie Kevina Diksa, który sam jest sobie winien, że nie poprawił na 2:0, przelobował bramkę. 

Nathan Trott nie miał aż takiego stresu w bramce Kopenhagi, ale wraz z końcem drugiego kwadransa mógł się lekko spocić. Thomas Delaney zagrał piłkę ręką w polu karnym, jednak VAR uznał, że zawodnik chował ją i nie odgwizdano jedenastki. Sam duński weteran musiał wkrótce zejść z boiska z kontuzją, a Jagiellonia zdawała się stawać pewniej na nogach. Pod koniec pierwszej połowy FCK przycisnęło jednak ponownie, gdy dwukrotnie strzelał Elyounoussi, a trzecią próbę dołożył świeżo wprowadzony Victor Froholdt.

Wyrównanie, wyrachowanie i wytrwałość Jagiellonii

Powrót do gry dawał nadzieję mistrzom Polski, a kibiców z pewnością pocieszyło wejście Tarasa Romanczuka za bezbarwnego Jesusa Imaza. Zanim gra zdążyła wydatnie się poprawić, poprawili gospodarze, którzy przez chwili świętowali drugiego gola, gdy Elyounoussi wcisnął z paru metrów piłkę. Był jednak na spalonym i decyzję liniowego potwierdził VAR. Jagiellonia zaś potwierdziła, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Pululu otrzymał piłkę z lewej strony od Joao Moutinho i bez przyjęcia kiwnął, by lekko wturlać piłkę do bramki obok zaskoczonego Trotta.

Wicelider duńskiej Superligi ponownie musiał wrzucić wyższy bieg, co wcale nie było łatwe po wysiłku włożonym w zdominowanie pierwszej połowy. Duma Podlasia miała wprawdzie pewne problemy, ale kolejnego gola dla FCK przyjęła na chłodno. Obrońcy dobrze wiedzieli, że złapali rywala na spalonym i nic z tego nie będzie. Szczęśliwie nie było też nic ze sprawdzania przez VAR czerwonej kartki dla Pululu na kwadrans przed końcem. Chwilę wcześniej Angolczyk był bliski gola na 2:1, gdy uderzał z ostrego kąta, zatrzymany przez bramkarza rywali.

Mistrzowie Polski coraz zuchwalej grali na połowie rywali, szukając prowadzenia kosztem zmęczonych faworytów. Podopieczni Neestrupa sprawiali chwilami wrażenie, jakby nie mieli już nic nowego do zaprezentowania, a regularne oblężenie bramki nie robiło na Jadze wrażenia. Nie było też mowy o licznych atakach ze strony Dumy Podlasia, wiceliderzy Ekstraklasy grali pragmatycznie, by utrzymać delikatną równowagę przez siedem doliczonych minut, pomimo kolejnych rozpaczliwych ataków gospodarzy. Wydawało się, że to już koniec, ale nie - w ostatnich sekundach udało się ruszyć z atakiem, w którym Pululu zapewnił doskonałą piłkę Czurlinowowi, a ten pokonał Trotta i dał wygraną 2:1!

Statystyki meczu Kopenhaga - Jagiellonia
Statystyki meczu Kopenhaga - JagielloniaOpta by Stats Perform