Dublet Lewandowskiego ratuje Barcelonę. Jego uratowała powtórka rzutu karnego
Wiosną zeszłego roku Celta Vigo zdołała pokonać Dumę Katalonii u siebie, a nie przegrała z Barceloną na Balaidos już od ponad trzech lat. Rolę faworyta piłkarze Blaugrany musieli zatem przyjmować ostrożnie przed sobotnim meczem, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie wyniki i morale w klubie.
Prześledź wydarzenia i statystyki meczu Celta Vigo-Barcelona
Pojedynek długo nie mógł doczekać się otwarcia. Zgodnie z planem to Barcelona dominowała w rozgrywaniu piłki, za to zbudowanie przewagi w ataku nie szło już równie skutecznie. Wiatr robił znany dobrze sprawca – Lamine Yamal, który co prawda gola się nie doczekał, ale właśnie jego sprytne podanie otworzyło Robertowi Lewandowskiemu drogę do bramki już w 45. minucie. Polak przymierzył zza linii pola karnego i nie dał najmniejszych szans na obronę
Jeśli ktoś myślał, że bramka do szatni podminuje Celtę, to wyraźnie nie był gotowy na pierwsze minuty po przerwie. Gdy tylko zawodnicy wrócili na boisko, gola dającego wyrównanie zdobył – z pomocą rykoszetu – kapitan ekipy Celestes, Iago Aspas.
Pomimo oczywistych atutów po stronie Blaugrany i wprowadzania przez Xaviego kolejnych dużych nazwisk, równowaga trwała niemal do końca. Gundogan, Raphinha czy Fermin Lopez nie dali przełamania, ale na finiszu faulu w polu karnym – oczywiście na Yamalu – dopuścił się jeden z gospodarzy.
Do piłki w doliczonym czasie podszedł Robert Lewandowski i… spalił się. Vicente Guaita przeczytał jego sygnalizowaną próbę i obronił, a Polak schował twarz w dłoniach. Ponieważ jednak Lewy ma w zwyczaju przystanąć w trakcie rozbiegu, golkiper nie wytrzymał i wyszedł z linii. Sędzia nakazał powtórkę jedenastki. Tym razem 35-latek już huknął bezlitośnie pod prawy słupek, przywracając prowadzenie Barcelony.