Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Jedziemy na Euro 2024 po bezbłędnej serii rzutów karnych! Walijczycy zatrzymani w Cardiff

Michał Karaś
Zaktualizowany
Jedziemy na Euro 2024 po bezbłędnej serii rzutów karnych! Walijczycy zatrzymani w Cardiff
Jedziemy na Euro 2024 po bezbłędnej serii rzutów karnych! Walijczycy zatrzymani w CardiffAFP
Były męczarnie bez celnego strzału przez 120 minut, ale ileż miodu wylali na polskie serca piłkarze reprezentacji w rzutach karnych! Doskonała egzekucja i fantastyczna interwencja Szczęsnego utorowały drogę do Niemiec!

Biało-Czerwoni nie przegrali z Walią aż od 1973 roku, a wyjazdy do Cardiff – niezależnie od stadionu – w ostatnich dekadach kończyły się każdorazowo zwycięstwem. Tym razem jednak Smoki były powszechnie uznawane za faworytów, nie tylko dzięki "Czerwonej Ścianie" kibiców, ale i serii dobrych występów przy jednoczesnym kryzysie reprezentacji Polski. Mocni z kontry i stałych fragmentów Walijczycy zapowiadali walkę od pierwszych chwil, dokładnie takie same deklaracje składał Michał Probierz.

Sprawdź komplet statystyk meczu Walia-Polska

Składy na mecz barażowy Walia-Polska
Składy na mecz barażowy Walia-PolskaFlashscore

Polska miała pomysł, Walia (prawie) miała przewagę

Gospodarze wywiązali się z zapowiedzi, ruszając do stanowczego pressingu i grając od początku z dużą intensywnością. Znani z otwierania wyniku w pierwszych 10 minutach Walijczycy nie zdołali jednak przebić się przez zdyscyplinowanych Polaków. Swój pierwszy pojedynek w otwierających minutach wygrał Paweł Dawidowicz, który za zadanie miał pilnowanie wieżowca, jakim jest Kieffer Moore. I choć prawie dwumetrowy napastnik oddał dwa strzały głową w pierwszych 20 minutach, to oba były niecelne.

Pod drugą bramką przewagę głównie atakiem pozycyjnym próbowali stworzyć Polacy, łapiąc oddech w solidnych fragmentach gry piłką. Najbliżej otwarcia wyniku wydawali się Przemysław Frankowski i Karol Świderski. Ten pierwszy wrzucał z prawego skrzydła, a drugi świetnie wybiegł przed dwóch obrońców, ale piłki nie sięgnął.

Zmuszani do budowania akcji gospodarze pozostawali niegroźni, za to przy stałych fragmentach Walii Biało-Czerwoni wyglądali niepewnie. Sposobu na pierwszego gola wciąż jednak nie było – próby Zalewskiego czy Piotrowskiego nie kończyły w świetle bramki. Sam Piotrowski wydawał się zresztą bliski zejścia z boiska, gdy rywal nadepnął mu na łydkę. Wytrwał, podobnie jak wytrwali do przerwy Polacy, choć przewaga Walii o mały włos zostałaby udokumentowana golem. Tuż przed gwizdkiem Moore przeciął wrzutkę po rzucie rożnym, a Ben Davies wpakował piłkę do siatki. Stadion oszalał, ale chorągiewka liniowego szał uciszyła – był na spalonym.

Polacy bez celnego strzału w 90 minut

Pierwsza połowa kończyła się główką Moore’a, tak też Walia próbowała zadać pierwszy cios po przerwie. Tym razem po rzucie wolnym snajper główkował niemal idealnie. Niemal, ponieważ nie gorzej interweniował Wojciech Szczęsny, wybijając piłkę spod poprzeczki. 

Po prawie kwadransie gry polskie serca ponownie zadrżały, tym razem po upadku Szczęsnego za polem karnym po wejściu Wilsona, gdy gospodarze próbowali strzelać na pustą bramkę, nim Daniele Orsato przerwał mecz. Walka stawała się coraz bardziej ostra fizycznie, na co odpowiedzią Biało-Czerwonych był bardzo dobry ofensywnie fragment. W odstępie sekund bliski celnego strzału był Kiwior po wolnym, świetne wrzutki Frankowskiego obrońcy musieli czyścić przed kontaktem z adresatami.

Dopiero w 70. minucie doszło do pierwszej zmiany, gdy Daniel James odświeżył atak Walijczyków. Po polskiej stronie niewiele ponad 10 minut przed końcem regulaminowego czasu pojawili się Salamon i Piątek. Z nowych twarzy to James był najbliżej zmiany wyniku, gdy tuż przed bramką piłkę wybił mu ofiarnie niestrudzony w obronie Frankowski. Gdy zegar zbliżał się do 90. minuty, Biało-Czerwoni pozostawali niestety bez celnego uderzenia, a Smoki szukały kolejnych okazji. Jedna z nielicznych szans Roberta Lewandowskiego przyszła w ostatniej minucie, ale z dystansu uderzył i niecelnie, i za słabo. Plan Probierza wypalił o tyle, że przewidywana dogrywka okazała się nieunikniona.

I dogrywka nie wystarczyła...

Dynamikę pierwszych minut łatwo było przewidzieć: ponownie to Walia miała inicjatywę, co po kilku minutach zaowocowało rzutem wolnym z potencjalnie niebezpiecznej odległości. Strzał obił mur, ale problemem pozostawało wciąż wyjście z własnej połowy i zadanie ciosu przecinającego męczarnię. Blisko był Jakub Piotrowski po 10 minutach, ale kolejna jego petarda zza pola karnego minęła słupek nie z tej strony.

Pomocnik Łudogorca chwilę później mógł dać otwarcie Walii – po jego błędzie Moore doszedł do strzału, szczęśliwie zgaszonego przed bramką. Piotrowskiego wkrótce zastąpił Romańczuk, dołączył do niego Sebastian Szymański. Świeża krew zaowocowała jednym z nielicznych strzałów Polski autorstwa gracza Fenerbahce, tyle że niecelnym.

Gdy siły uszły już z większości wyjściowych piłkarzy, Biało-Czerwoni wydawali się bliżsi tej jednej celnej próby. Niestety, Frankowski bardziej podał piłkę Wardowi niż strzelił. Moment później Mepham wyleciał z drugą żółtą kartką, lecz ani to, ani kąśliwa wrzutka po ostatnim rzucie wolnym nie zmieniło wyniku.

Polacy bezbłędni, Szczęsny zatrzymał Jamesa!

Pierwszy do piłki podszedł Robert Lewandowski. Po swojemu przystanął na moment i pokonał Warda. Na reakcję bramkarza czas dał też Ben Davies, strzelając blisko środka bramki, poza zasięgiem zbyt odchylonego już Szczęsnego. 1:1.

Blisko środka bramki uderzył też Sebastian Szymański, nad padającym Wardem. Kieffer Moore jakby chciał przebić Polaka pod względem mocy – huknął tak potężnie, że piłka obiła poprzeczkę, zanim wpadła do siatki. 2:2.

Przemysław Frankowski miał za nic 120 minut w nogach, wykonał swoje zadanie bezlitośnie, piłkę posyłając w okienko i nie dając szans Wardowi. Harry Wilson był bardziej zachowawczy, gdy celował w środek. Skuteczność jednak ta sama. 3:3.

Przy próbie Zalewskiego Ward doskonale odczytał zamiary zawodnika, ale ten siłą i precyzją uniemożliwił zatrzymanie piłki, która zatrzepotała w siatce! Neco Williams z kolei przeczytał ruch ciała Szczęsnego i lekko posłał piłkę w drugą stronę. 4:4.

Presję dźwignął również Krzysztof Piątek, strzałem przy dalszym słupku pokonując Warda. Inny zmiennik podszedł do dziesiątego strzału. Dan James szedł na luzie, puścił jeszcze oko do Warda, ale strzelił wprost w rękawice czujnego Szczęsnego! 5:4. Jedziemy do Niemiec, a w grupie mamy Francję, Holandię i Austrię!

Tak wygląda grupa D, w której Polska - przynajmniej chwilowo - jest na czele
Tak wygląda grupa D, w której Polska - przynajmniej chwilowo - jest na czeleFlashscore