Flashback: Wspominamy historyczny mecz Arsenalu z Reading, w którym padło 12 bramek
W sezonie 2012/13 Reading było świeżo upieczoną drużyną w najwyższej klasie rozgrywkowej, w której Arsenal zajął trzecie miejsce w poprzedniej kampanii (z dużą stratą do mistrzowskiego Manchesteru City i Manchesteru United).
Przed meczem Arsenal zajmował szóste miejsce w Premier League, ze stratą sześciu punktów do czołówki. Z kolei Reading zajmowało 18. miejsce, nie mając na koncie ani jednego zwycięstwa.
Francuski menedżer londyńskiej drużyny, Arsene Wenger, wybrał zupełnie nową wyjściową jedenastkę w porównaniu do poprzedniego meczu, chcąc wykorzystać cały swój skład. Co więcej, nieustannie podkreślał publicznie, że Puchar Ligi znajduje się dla niego nisko na liście priorytetów. Niemniej jednak z pewnością nie chciał po prostu odpuścić meczu w Reading.
Celem Arsenalu było dotarcie do ćwierćfinału Pucharu Ligi w dziesiątym kolejnym sezonie, więc mecz ten miał pewien prestiż i wartość zarówno dla klubu, jak i dla Wengera.
Jednak tego, co wydarzyło się w pierwszej połowie, Wenger z pewnością nawet nie wyobrażał sobie jako najgorszego scenariusza.
Niebieska pierwsza połowa
Reading, które potrzebowało ożywienia swojego słabego sezonu, weszło w mecz jak huragan.
Drużyna gospodarzy, w swoich tradycyjnych niebiesko-białych strojach, od razu ruszyła do ataku. W trzeciej minucie trafiła w słupek, w dziewiątej miała kolejną świetną okazję. Trzy minuty później było już 1:0.
W 18. minucie Laurent Koscielny z Arsenalu próbował wybić piłkę, ale wbił ją do własnej siatki. Kolejne dwie minuty później Reading zdobyło trzeciego gola i na tym się nie skończyło.
Na osiem minut przed końcem pierwszej połowy szybki zryw Reading zakończył Noel Hunt (brat Stephena Hunta, o którym wspominaliśmy w związku z kontuzją Petra Cecha w poprzednim wydaniu Flashbacka), który pokonał Emiliano Martineza w bramce Arsenalu i podwyższył na 4:0.
Wyglądało na to, że połowa zakończy się czterobramkowym prowadzeniem gospodarzy, ale Arsenal zdołał zmniejszyć straty do wyniku 4:1 w doliczonym czasie gry, gdy Theo Walcott zdobył bramkę pięknym uderzeniem po doskonałym podaniu Andrieja Arszawina.
Czerwona druga połowa
Na początku drugiej połowy były szanse po obu stronach.
To Arsenal uderzył pierwszy, a Olivier Giroud skierował piłkę głową w dalszy róg po dobrze wykonanym rzucie rożnym przez Walcotta, a następnie wynik 4:2 utrzymywał się przez długi czas.
Jednak w 89. minucie Arsenal strzelił kolejnego gola głową z rzutu rożnego, a Koscielny naprawił swój błąd z pierwszej połowy, doprowadzając do wyniku 4:3.
W emocjonującej końcówce londyńczycy zdołali wyrównać. Walcott strzelił po raz drugi w meczu, ale gol nie był pozbawiony kontrowersji, ponieważ został zdobyty w 96. minucie, kiedy doliczono tylko cztery minuty doliczonego czasu gry.
Niezwykła dogrywka
W dogrywce padły jeszcze cztery bramki.
Najpierw marokański napastnik Marouane Chamakh strzelił gola i zakończył niesamowitą remontadę Arsenalu ze stanu 0:4 do wyniku 5:4.
Jednak w 116. minucie, gdy pozostały cztery minuty, na Madejski Stadium znów był remis, a Pavel Pogrebnyak strzelił bramkę na 5:5.
Ostatecznie jednak, ponownie w doliczonym czasie gry, The Gunners przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Po dobrym zagraniu Arshavina, piłkę do bramki wpakował Walcott, który tym samym skompletował hat-tricka.
Załamani gracze Reading otrzymali następnie kolejny cios od Chamakha, dzięki czemu końcowy wynik wyniósł 7:5, a mecz stał się najbardziej wyrównanym spotkaniem w historii Pucharu Ligi.
Mecz ten jest uważany za jeden z najbardziej rozrywkowych w historii piłki nożnej, ale pomimo tego znakomitego powrotu, Arsenal został wyeliminowany w następnej rundzie Pucharu Ligi, pokonany przez Bradford City, trzecioligową niespodziankę, która dotarła do finału rozgrywek, gdzie przegrała ze Swansea.
Co ciekawe, oba mecze Premier League 2012/13 pomiędzy Reading i Arsenalem również obfitowały w bramki.