Decyzja każdego z menedżerów, by rozpocząć najważniejszy mecz sezonu w niezmienionym składzie, okazała się bardziej korzystna dla Hatters. Zawodnicy Luton wyszliby na prowadzenie szybkie, gdyby nie ofsajd.
Gabriel Osho, strzelec bramki otwierającej wynik w półfinałowym meczu z Sunderlandem, uderzył z rzutu rożnego ponad linią końcową boiska, ale zanim to zrobił, znalazł się po niewłaściwej stronie obrońcy. Co gorsza, kapitan Tom Lockyer został zmuszony do opuszczenia boiska po tym, jak upadł na murawę w pierwszym kwadransie i nie mógł kontynuować gry.
Taki cios, w połączeniu z pięcioma przegranymi w siedmiu poprzednich wizytach Luton na Wembley, wystarczyłby do wyprowadzenia z równowagi większości drużyn, ale nie tej. Zamiast tego trzymali w szachu przestraszone Coventry i w końcu otrzymali nagrodę po 23 minutach gry. W pogoni za pozornie straconą piłką Elijah Adebayo zostawił za sobą Kyle'a McFadzeana, po czym dośrodkował do Jordana Clarka, który strzałem w lewy górny róg przełamał impas.
Przed przerwą Luton żałowało drugiego anulowanego gola, tym razem za prowadzenie piłki nad linią przez Adebayo. I choć była to oznaka ich dominacji w pierwszej połowie, to próba zdobycia bramki przez Błękitnych w 43. minucie była znakiem ostrzegawczym dla drużyny z przodu. Ostatecznie kara za samozadowolenie została wymierzona przez Hamera, który przywrócił podopiecznym Marka Robinsa wyrównanie po przerwie. Strzelił swoją 11. bramkę w sezonie, w prawy dolny róg. Wystarczył szybki kontratak.
Po raz trzeci w tym sezonie Coventry dogoniło Luton, po dwóch remisach w regularnym sezonie Championship. Finał wkroczył na nieznane terytorium, ponieważ trzeba było znaleźć zwycięzcę. Po tym, jak Hamer niefortunnie doznał kontuzji w końcowych fragmentach 90-minutowego spotkania, stało się jasne, że rozstrzygnięcie nastąpi w dogrywce lub później.
W miarę upływu kolejnych minut okazji było coraz mniej, nawet jeśli w grę wchodziły rozgrywki Premier League. Wynikało to w dużej mierze z tego, że zawodnicy obu drużyn byli na granicy wytrzymałości pod koniec wyczerpującego sezonu, pozostawiając sporo miejsca na błędy. Dokładnie to wydarzyło się w 117. minucie, gdy rezerwowy Jonathan Panzo stracił posiadanie piłki na rzecz Joe Taylora, który pędził, by wykończyć akcję Bena Wilsona.
Jednak VAR stwierdził, że uderzenie Luton odbiło się rykoszetem od jego wyciągniętej ręki przed wejściem do bramki. To doprowadziło do trzeciego niedozwolonego gola dla Hatters i wymusiło rzuty karne. Dopiero one zadecydowały o losie dwóch klubów, które jeszcze pięć lat temu były w League Two.
Bramkarze Ethan Horvath i Wilson mieli za zadanie zapisać swoje nazwiska w historii drugiej ligi, ale żaden z nich nie był w stanie zbliżyć się do uratowania pierwszych pięciu rzutów karnych. W rezultacie doszło do szóstej serii. W niej Dan Potts uderzył lewą nogą w lewy dolny róg, a po nim Fankaty Dabo ugiął się pod presją i skierował piłkę nad poprzeczką.