Bayern odreagowuje Ligę Mistrzów? Bez wysiłku i litości rozgromił Bochum
Trudno o lepszego rywala na odbudowę morale, skoro Bayern Monachium co drugi mecz z VfL Bochum wygrywa stosunkiem 7:0. Lider Bundesligi miał pozbierać się po porażce w Lidze Mistrzów kosztem najsłabszej drużyny w tabeli, ale przestrogą pozostawał ostatni mecz tych zespołów, wygrany przez Niebieskich 3:2.
Sprawdź szczegóły meczu Bochum - Bayern
W niedzielne popołudnie na Ruhrstadionie pierwsi bliscy szczęścia byli gospodarze, gdy piłka toczyła się do pustej bramki Bayernu już w 8. minucie. Wybił ją Kim Min-Jae, a po kolejnych ośmiu minutach przyjezdni z Bawarii przypomnieli miejscowym, kto tu jest faworytem. Wystarczył stały fragment. Do wolnego podeszli Kimmich i Olise, ten drugi kopnął i z lekkością wsunął piłkę w okno nad murem.
Die Blauen nie zamieszali zwieszać głów i szukali swojej pierwszej bramki, a bardzo blisko był w 23. minucie Moritz Broschinski, który posłał ciekawe uderzenie tuż obok słupka bramki Neuera. Co się mówi o niewykorzystanych sytuacjach? Starą prawdę przypomnieli Kimmich i Musiala, gdy znów mieli rzut wolny przed polem karnym. Pierwszy wrzucił piłkę przed bramkę, a drugi miękką główką pokonał bramkarza Bochum.
Komfortowe, choć uzyskane niewielkim wysiłkiem prowadzenie 2:0 utrzymało się do przerwy. Kompletnie niewidoczny był Harry Kane, który poza jednym niecelnym uderzeniem nie pokazał nic. Ale od czego ma utalentowanych kolegów? W 57. minucie Musiala fantastycznie przeprowadził piłkę pod pole karne, wyłożył Kane’owi, a ten załadował gola z dużą mocą.
W duchu podwyższania prowadzenia bez wysiłku, Bawarczycy kolejne gole zdobywali bez wchodzenia w pole karne. Na 25 minut przed końcem Leroy Sane podszedł pod szesnastkę i jakby od niechcenia huknął nie do obrony. To samo zrobił w 71. minucie Kingsley Coman, podnosząc prowadzenie do 5:0. Gospodarze szukali choćby jednej bramki, ale problemem było już wyjście z własnej połowy i wyniku zmienić nie zdołali.