Jop odczarował ofensywę Wisły, która pokonała lidera i notuje czwarte zwycięstwo z rzędu
Podopieczni Mariusza Jopa nie mieli odpoczynku od oficjalnych spotkań w trakcie przerwy reprezentacyjnej. Biała Gwiazda z dwutygodniowym wyprzedzeniem rozegrała mecz 1/16 Pucharu Polski z Siarką Tarnobrzeg, ponieważ na stadionie trzecioligowca w najbliższym czasie zostanie wymieniona murawa i Wisła zgodziła się na przełożenie meczu, żeby gospodarze mogli zagrać w Tarnobrzegu. Spotkanie było bardzo trudne, choć ekipa z Krakowa prowadziła już 2:0, to po utracie dwóch goli i czerwonej kartce dla Biedrzyckiego sytuacja się odwróciła, ale ostatecznie podopieczni Jopa trafili do siatki pod koniec meczu, a decydującego gola głową strzelił Alan Uryga. Wcześniej na zapleczu Ekstraklasy Wisła pokonała Odrę Opole (5:0) i Pogoń Siedlce (3:1).
W piątek do Krakowa przyjechał lider, czyli Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Podopieczni Marcina Brosza weszli w sezon imponująco i po dziesięciu kolejkach mieli na koncie dziewięć zwycięstw i remis, ale tuż przed przerwą reprezentacyjną niespodziewanie przegrali u siebie ze Zniczem Pruszków.
Wisła przystępowała do tego meczu na fali zwycięstw i ze wsparciem ponad dwudziestotysięcznej widowni. Goście natomiast mieli potwierdzić, że porażka ze Zniczem i odpadnięcie z Pucharu Polski to tylko wypadki przy pracy, a nie początek kryzysu.
Podopieczni Marcina Brosza zostali jednak stłamszeni przez Wisłę w pierwszej połowie, której mogły przypomnieć się demony z początku sezonu, kiedy mieli problem ze skutecznością. Swoją okazję zmarnował nawet Angel Rodado. Później w słupek trafił jeszcze Tamas Kiss, a swoje między słupkami robił też Adrian Chovan. Bilans do przerwy? 10-4 w strzałach, 66-34 w posiadaniu piłki, 5-1 w rzutach rożnych dla Wisły, ale wciąż na tablicy wynik był remis.
W drugiej części goście optycznie wyglądali lepiej niż w pierwszej, ale to było tylko wrażenie. Nieco mniej kreowała Wisła, ale w końcu dopięła swego w 78. minucie. Wtedy James Igbekeme znakomicie obrócił się w środku pola i prostopadłym podaniem uruchomił Angela Baenę, który wszedł z ławki. Hiszpan ładnie zagrał do Łukasza Zwolińskiego, a ten umieścił piłkę w siatce.
Wisła nie miała zamiaru się zatrzymywać, kreowała kolejne szanse, ale piłka ponownie do siatki trafiła dopiero w doliczonym czasie. Baena minął bramkarza, jednak nie miał już pozycji do oddania strzału, więc wrzucił piłkę w pole bramkowe, a tam czekał na nią Zwoliński, który zanotował dublet po dwóch asystach Hiszpana. Kluczowy w tym meczu był James Igbekeme. Nigeryjczyk często odbierał piłki w środku pola, kreował, dzięki temu goście mieli problem z tworzeniem okazji, co mocno przyczyniło się do triumfu Wisły.
Mariusz Jop objął stanowisko trenera Wisły przed meczem z Odrą Opole i od tamtej pory Biała Gwiazda tylko wygrywa. W czterech spotkaniach (trzy ligowe i puchar) ekipa z Krakowa strzeliła 13 goli i straciła trzy, z czego tylko jednego w lidze i to po dobitce z rzutu karnego w Siedlcach.
Największą zasługą Jopa jest to, że Wisła w końcu trafia do siatki i wygrywa, kiedy dominuje. Problem ze skutecznością zabrał jej punkty w Kołobrzegu (1:1) i u siebie z Wartą Poznań (0:1). Tam Biała Gwiazda ciągle atakowała, ale nie potrafiła zamienić okazji na gole. Teraz nawet jak nie strzela do przerwy, to robi to w drugiej części. Z Odrą Opole i Bruk-Betem po 45 minutach było 0:0, a ostatecznie Wisła wygrywała przekonująco. Ważna jest też poprawa w defensywie, bo pod wodzą Jopa już drugi raz zachowała w lidze czyste konto. Wcześniej udało jej się to tylko w pierwszej kolejce w zremisowanym 0:0 meczu z Polonią Warszawa.
Jop prowadził Wisłę w tym sezonie w czterech meczach i wszystkie wygrał. Jeśli dołożymy do tego krótki epizod pod koniec poprzedniego roku, to mamy łącznie siedem meczów z Jopem jako pierwszym trenerem i wszystkie zakończyły się zwycięstwami. Teraz przed Białą Gwiazdą kolejne ważne mecze, bo we wtorek jedzie do Łęcznej, a w następną niedzielę do Płocka.