Najważniejsze wydarzenia weekendu: VAR na telefon, rekord Haalanda i publika Messiego
Gol weekendu
To było nieuniknione, w pewnym momencie musieliśmy dotrzeć do Arabii Saudyjskiej. Pierwszego dnia września Al-Ittihad i Al-Hilal zmierzyły się ze sobą w derbach. Karim Benzema również strzelił gola dla gospodarzy, ale zdobywca Złotej Piłki został wyprzedzony przez Aleskandara Mitrovicia w koszulce przeciwników. Serbski bramkarz, który dołączył z Fulham, zapewnił zacięte zwycięstwo 4:3 z hat-trickiem. Przede wszystkim warto zobaczyć tego wspaniałego woleja...
Faworyci weekendu
Wahania formy Chelsea wciąż trwają. The Blues przegrali w weekend 0:1 z Nottingham, choć wszystkie statystyki sugerowały, że powinni byli poradzić sobie z tym meczem dość komfortowo. Dominujące posiadanie piłki, 21:7 w strzałach, xG 2.07. Chelsea miała więc wystarczająco dużo okazji, by strzelić dwa gole. Tylko, jak żartobliwie zauważył na Twitterze były gracz Arsenalu Paul Merson, "mogliby grać do poniedziałku i nadal nie strzelić gola". Z całej ekipy underdogów trzeba wyróżnić napastnika Nicolasa Jacksona, który trafił do pustej siatki po podaniu od Sterlinga.
Z mediów społecznościowych
Podczas gdy obecni piłkarze Chelsea nie mieli w weekend powodów do radości, były filar klubu pokazał, że potrafi świętować za dwóch. Damien Duff, były skrzydłowy, który grał także dla Newcastle i Fulham, jest obecnie trenerem Shelbourne w swojej rodzinnej Irlandii. Jego podopieczni odwrócili losy meczu z St. Patricks dzięki dwóm bramkom zdobytym w końcówce spotkania, a sam trener świętował wraz z kibicami.
Statystyki weekendu
Erling Haaland jest trudny do zatrzymania w Manchesterze City, nawet jeśli ma tylko kilka dotknięć piłki na mecz. W weekend zaliczył hat-tricka w wysoko wygranym 5:1 meczu z Fulham, stając się najszybszym zawodnikiem w historii Premier League, który miał udział przy 50 golach (41+9). Udało mu się to w 39 meczach, cztery przed legendą Manchesteru United, Andym Colem.
Historia weekendu
Każda technologia jest tak dobra, jak ludzie, którzy ją obsługują. Właśnie dlatego VAR może czasami wprowadzać do piłki nożnej więcej chaosu niż porządku. Mało kto spodziewał się jednak takiego okrucieństwa, jakiego doświadczyła w weekend Portugalia. FC Porto podejmowało Aroucę i niespodziewanie przegrywało po golu w 83. minucie.
Następnie napastnik gospodarzy Mehdi Taremi upadł w polu karnym w 90. minucie, a sędzia Miguel Nogueira po chwili wahania przyznał rzut karny. Kiedy chciał potwierdzić swoją decyzję na powtórkach, okazało się, że ekran nie działa, więc musiał zadzwonić do swoich kolegów na wideo w telefonie. Następnie wezwał do siebie obu trenerów i wyjaśnił, że odwołuje rzut karny.
Jakby sytuacja nie była wystarczająco absurdalna, piłkarz Porto w końcu wykonał rzut karny... i spudłował. Dopiero w 19. minucie (!) doliczonego czasu gry udało mu się doprowadzić do wyrównania. Mimo zdobytego punktu Porto protestowało przeciwko zachowaniu sędziego i domagało się powtórki.
Zdjęcie weekendu
Stwierdzenie, że Lionel Messi jest największą atrakcją MLS, w Los Angeles sprawdza się po stokroć. Argentyńskiemu magikowi towarzyszył brytyjski książę Harry, legenda koszykówki Magic Johnson, aktor (i współwłaściciel kalifornijskiej drużyny) Will Ferrell, zdobywca Oscara Leonardo DiCaprio, słynna piosenkarka Selena Gomez i nie tylko... Krótko mówiąc, gwiazda obok gwiazdy.
Jednak tylko jeden widz ma zdjęcie z Messim - i nie jest to żaden z hollywoodzkich celebrytów. Odważny kibic przedostał się na boisko do boskiego LM10. Sądząc po tym, że miał na sobie koszulkę Barcelony, nie chciał atakować Argentyńczyka, bardziej go przytulić, może zanieść z powrotem na Camp Nou... W porę jednak zainterweniował wszechobecny ochroniarz.