Mateusz Masternak stoczył bardzo trudny bój, ale wygrał minimalnie na punkty we Wrocławiu
Masternak niespełna rok temu (10 grudnia 2023 roku) mógł zostać mistrzem świata WBO w kategorii junior ciężkiej. Polak po siedmiu rundach prowadził na kartach sędziowskich, ale ostatecznie pas zachował Chris Billam-Smith, ponieważ "Master" doznał złamania żeber i nie był w stanie dokończyć walki. Anglik stracił pas zeszłej nocy w Rijadzie, bo lepszy od niego na punkty był Gilberto Ramirez.
Mateusz wrócił na ring w kwietniu tego roku i wtedy przez TKO w ósmej rundzie pokonał Jeana Jacquesa Oliviera.
Jego rywalem w walce o tytuł międzynarodowego mistrza Polski był niepokonany do tej pory Floyd Masson i mówiło się, że przekonujące zwycięstwo w tym starciu może bardzo przybliżyć "Mastera" do ponownej walki o pas.
Australijczyk potraktował ten pojedynek bardzo poważnie i prezentował się dobrze, wywierając presję na Masternaku, który długo szukał swojego momentu w tym starciu. Mateusz był spokojny w tym pojedynku i brakowało tego, że kiedy trafiał, to nie szedł za ciosem. Rundy były bardzo wyrównane, ale w końcówce nieco lepiej wyglądał Polak.
Pod koniec walki Masternak nieco się rozluźnił i wraz z końcowym gongiem wpadł na liny, na szczęście nie było to nic poważnego.
Wszyscy oczekiwali na werdykt w napięciu, bo nie był to najlepszy występ Masternaka, a kilka dni wcześniej zapowiedział na antenie TVP Sport, że porażka może spowodować zakończenie przez niego kariery. Ostatecznie sędziowie jednogłośnie, ale minimalnie uznali, że to właśnie polski bokser wygrał ten pojedynek, choć jest to nieco kontrowersyjny werdykt. Dwóch z nich punktowało 96:94, a jeden 97:93. Było to 49. zwycięstwo w zawodowej karierze Mateusza, który ma na koncie również sześć porażek.
To sprawia, że Masternak po porażce o mistrzostwo świata w zeszłym roku ma teraz dwie wygrane z rzędu i jego szanse na ponowne starcie o tytuł jest bardzo realne. Tylko wtedy na pewno musiałby być w dużo lepszej formie niż podczas gali Knockout Boxing Night we Wrocławiu.