Lech już trzeci, niespodzianka w Szczecinie - podsumowanie 19. kolejki PKO BP Ekstraklasy
"Kolejorz" spotkał się z Miedzią w lidze po raz drugi w ciągu kilku dni. W minioną środę, w zaległym meczu z poprzedniej rundy, padł w Legnicy remis 2:2.
Wówczas Lech wypuścił zwycięstwo z rąk, ale w niedzielę - na nowej murawie swojego stadionu - był bardziej konsekwentny. Wciąż jednak skuteczność nie jest mocną stroną poznaniaków, mogli bowiem wygrać znacznie wyżej.
O skromnym zwycięstwie obrońców tytułu zdecydował gol Mikaela Ishaka już w 17. minucie. To dziewiąta bramka Szweda w tym sezonie ekstraklasy, dzięki czemu awansował na pozycję lidera w klasyfikacji strzelców. Identyczny dorobek mają Davo i Said Hamulic, ale oni w przerwie zimowej wyjechali do zagranicznych klubów.
"W środę po meczu w Legnicy powiedziałem, że wszystko w naszej grze wyglądało dobrze poza skutecznością. Dzisiejsze spotkanie było trochę kopią tamtego. Na pewno zasłużyliśmy na zwycięstwo, kreowaliśmy sytuacje, mieliśmy ich zdecydowanie więcej niż przeciwnik. Musimy jednak zrobić coś z tymi okazjami, aby +zamykać+ takie mecze znacznie wcześniej" - przyznał trener Lecha John van den Brom.
Jego podopieczni z dorobkiem 33 punktów awansowali na trzecie miejsce, natomiast Miedź pozostała na przedostatnim - 14 pkt.
Szansy zrównania się z Lechem nie wykorzystała Pogoń. "Portowcy" niespodziewanie przegrali u siebie ze Śląskiem 0:2 i zajmują piątą pozycję (30). Wrocławski zespół jest jedenasty - 24.
Obie bramki dla wrocławian padły w drugiej połowie. W 48. minucie głową trafił Erik Exposito, a w końcówce spotkania rzut karny wykorzystał John Yeboah.
W pierwszym niedzielnym spotkaniu Radomiak - dzięki bramce Raphaela Rossiego w 24. minucie - pokonał 1:0 u siebie Stal, która pozostaje bez gola w tym roku.
Sytuacja mieleckiej drużyny zaczyna przypominać poprzedni sezon, gdy po udanej pierwszej części notowała znacznie gorsze wyniki w rundzie rewanżowej.
Obecnie Stal jest ósma (28 pkt), a Radomiak awansował na dziewiątą pozycję (27).
Do najważniejszych wydarzeń w czołówce tabeli doszło w sobotę. Lider Raków Częstochowa (45) pokonał wówczas u siebie szesnastego Piasta Gliwice 1:0 i ma wciąż siedem punktów przewagi nad wiceliderem Legią. Warszawski zespół wygrał w Lubinie z Zagłębiem 2:1.
Spotkanie w Częstochowie sędziował Szymon Marciniak. Dzięki temu arbiter został samodzielnym rekordzistą Ekstraklasy. Był to jego pierwszy mecz w polskiej lidze po mistrzostwach świata w Katarze, w których był m.in. sędzią głównym finału.
W innym sobotnim spotkaniu Górnik zremisował w Zabrzu z Lechią Gdańsk 1:1. Mecz został przerwany na około pół godziny w pierwszej połowie, ponieważ po śnieżnej zadymce trzeba było przygotować boisko.
W ogóle zima dała się mocno we znaki w 19. kolejce. W piątek nie odbyło się spotkanie Wisły Płock z Wartą Poznań. Powodem były również opady śniegu, które później doprowadziły także do opóźnienia o pół godziny rozpoczęcia drugiego meczu tego dnia - Widzewa z Jagiellonią Białystok (1:1).
Łodzianie stracili wygraną tuż przed końcem spotkania po samobójczym golu austriackiego obrońcy Martina Kreuzrieglera. Na dodatek w pierwszej połowie nie wykorzystali rzutu karnego (Juliusz Letniowski trafił w poprzeczkę). Z dorobkiem 31 punktów spadli na czwarte miejsce w tabeli, Jagiellonia jest czternasta - 20 pkt.
"Jesteśmy niezadowoleni z wyniku i ten remis przyjmujemy jak porażkę" - przyznał trener Widzewa Janusz Niedźwiedź.
W poniedziałek, na zakończenie 19. kolejki, Korona zmierzy się w Kielcach z Cracovią.