Zaskoczenie przy wyborze MVP. Jaylen Brown wybrany najlepszym zawodnikiem finałów NBA
Brown był przez wielu uważany za lidera i najlepszego gracza Celtics w tej serii, ale na przestrzeni całego sezonu jest uważany za drugą gwiazdę zespołu, po Jaysonie Tatumie. Stąd można było oczekiwać, że to właśnie Tatum zostanie indywidualnie nagrodzony, zwłaszcza, że w ostatnim meczu finałowym zdobył aż 31 punktów.
Ostatecznie jednak prestiż ten spotkał Browna, który w pięciu najważniejszych meczach sezonu notował średnio 20,8 punktów, 5,4 zbiórek i 5,0 asyst na mecz. Rzucał ze skutecznością 44% z gry, ale miał też wskaźnik tylko 23,5% rzutów trafionych z dystansu.
Dla porównania statystyki Tatuma to w serii z Mavericks 22,2 punktów, 7,8 zbiórek i 7,2 asyst. Uznano jednak, że to Brown trafiał najważniejsze rzuty i brał na siebie odpowiedzialność w kluczowych momentach.
Obaj zawodnicy cieszyli się jednak wspólnie z mistrzostwa i zabrakło między nimi złej krwi, mimo że wielu ekspertów czy kibiców próbuje widzieć ją u liderów Celtics. W trakcie serii finałowej szkoleniowiec rywali Celtów Jason Kidd powiedział, że Brown jest najlepszym zawodnikiem drużyny z Bostonu, a słowa te obiegły koszykarskie media w Stanach Zjednoczonych. Trenera posądzano o celowe gierki psychologiczne, by sprowokować liderów przeciwników.
Ta sztuka się jednak nie udała, a dzisiaj Tatum i Brown wspólnie świętowali zdobycie pierwszego mistrzostwa w swoich karierach. Na takie doczekał się także chociażby 37-letni Al Horford, a jeszcze po pierwszym meczu finałów za głównego kandydata do nagrody MVP finałów uznawano Jrue Holidaya, co pokazuje jakość, jaką dysponują mistrzowie NBA.