Udany debiut w Lidze Mistrzów FIBA. Wygrana Kinga Szczecin z Dinamo Sassari
"Ten mecz miał dwie twarze. Jedną szczęśliwą, drugą smutną. Początek był satysfakcjonujący. W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze. Zdobyliśmy 60 punktów. Czwarta kwarta jest do zapomnienia" – mówił na gorąco po spotkaniu Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga.
Tony Meier z rzutu osobistego zdobył pierwszy, historyczny punkt dla Kinga w rozgrywkach Ligi Mistrzów FIBA. Było już ponad dwie minuty gry z Dinamo Sassari. Włosi prowadzili 5:0, a gospodarze dopiero oswajali się z rywalizacją na tym poziomie. Minęła minuta i gospodarze objęli prowadzenie 6:5 po rzucie spod kosza Zaca Cuthberstona i był to sygnał do frontalnego ataku szczecinian.
Jeszcze do stanu 17:17 zespoły biły się punkt za punkt. W ostatnich trzech minutach pierwszej kwarty gospodarze byli stroną dominującą. Dwa trafienia Michała Nowakowskiego dały szczecinianom prowadzenie, które do końca pierwszych 10 minut tylko powiększali.
Druga kwarta, to popis Jhonathana Dunna. Doskonale radził sobie pod obiema tablicami. Co i rusz trafiał do kosza Włochów, bądź odbierał im piłkę w strefie obronnej. W 16. minucie meczu King po akcji Avreya Woodsona prowadził już różnicą 20 punktów (50:30).
Potem odrabianie strat wziął na siebie po stronie Dinama Alfonzo McKinnie. Wspierany przez Filia Kruslina, na minutę przed końcem pierwszej części zmniejszył straty Włochów (50:41). Wilki Morskie straciły celność rzutów, ale w końcówce drugiej kwarty dał o sobie znać Woodson i gospodarze schodzili na przerwę z 15-punktowym prowadzeniem.
Po przerwie na parkiecie Netto Areny odbył się kilkuminutowy pojedynek Zaca Cuthberstona ze Stephane’em Gombauldem. Obaj rzucali punkty, notowali przechwyty i dogrywali do kolegów z drużyny. Jednak to Amerykanin w szczecińskich barwach okazał się skuteczniejszy. W efekcie King budował coraz większą przewagę i po 30 minutach gry prowadził już 85:60.
W ostatniej kwarcie gospodarze, wysoko prowadząc, momentami grali dość nonszalancko i z każdą sekundą się to mściło. Skuteczność Filipa Kruslina pozwoliła drużynie z Sardynii na dwie minuty przed końcem zmniejszyć straty do zaledwie dziewięciu punktów. Zamiast wysokiej wygranej gospodarzy kibice w Netto Arenie do ostatnich sekund drżeli o końcowy wynik.
"Musimy zaczynać mecze tak, jak graliśmy w czwartej kwarcie. Moi zawodnicy muszą rozumieć, że gramy w Lidze Mistrzów. Przegrana tylko ośmioma punktami, to jedyny pozytyw tego meczu, biorąc pod uwagę, jakie straty notowaliśmy w jego trakcie" – przyznał po spotkaniu Piero Bucchi, trener Dinama.
"Naszym celem było zwycięstwo i je osiągnęliśmy" – podsumował Miłoszewski.