Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Finał FIBA Europe Cup: Anwil górą nad Cholet, ale różnica niewielka przed rewanżem

Sébastien Gente
Boris Dallo i Cholet przegrali pierwszy etap finału niewielkim marginesem.
Boris Dallo i Cholet przegrali pierwszy etap finału niewielkim marginesem.FIBA
Nie trzeba było obciążać hipoteką szans na końcowe zwycięstwo i tak też się stało. Jeśli Cholet będzie żałował, biorąc pod uwagę przebieg meczu, to porażka 4 punktami pozostawia otwarte drzwi do rewanżu, który zapowiada się na gorący mecz w Meilleraie.

W 2009 roku Cholet Basket poniósł porażkę w finale EuroChallenge. To był jedyny europejski finał drużyny, aż do teraz, w tych samych rozgrywkach przemianowanych na FIBA Europe Cup. Co prawda jest to czwarty poziom rozgrywek europejskich, ale tytuł kontynentalny nigdy nie powinien zostać zmarnowany. Pogoń za pucharem rozpoczęła się dziś wieczorem w pierwszym etapie finału, na parkiecie polskiego Anwilu Włocławek.

Przy gromkim wsparciu publiczności w białych barwach Polacy bardzo dobrze weszli w mecz, szybko wychodząc na 11:2. Ale goście nie pozwolili uciec zbyt daleko. Co gorsza, w drugiej kwarcie to oni mieli zdecydowanie więcej z gry, zdobywając aż o 10 punktów więcej i na przerwę schodząc z prowadzeniem 53:49. Wypracowanym w szczególności dzięki świetnemu Borisowi Dallo, który miał już 15 punktów.

Druga połowa okazała się jednak bardziej skomplikowana dla Cholet. Anwil miał przytłaczającą przewagę w rzutach za trzy. Włocławek wrócił do gry, ale prowadzenie udało się wywalczyć dopiero w ostatniej kwarcie. Udało się wtedy wypracować osiem punktów prowadzenia, które jednak Francuzi gonili, chcąc zminimalizować stratę.

Anwil wygrał ostatecznie 81:77, ale wszystko pozostaje otwarte. I nie ma wątpliwości, że hala La Meilleraie będzie rozgrzana do białości w przyszłą środę (20:00). Polski zespół ma przewagę przed rewanżem, ale nie można mówić o wielkim komforcie.