Vingegaard ocenia swoje malejące szanse w Tour de France: Będzie ciężko
W niedzielę stracił kolejną minutę i 8 sekund do Tadeja Pogacara i teraz musi odrobić ponad trzy minuty na ostatnich sześciu etapach.
"To będzie trudne, ale widzieliśmy w ostatnich dwóch latach, że potrafi zjechać, więc nie jest to wykluczone" - mówi Jonas Vingegaard. Kolarz wysłał swój zespół do ciężkiej pracy od początku etapu, aby uczynić wyścig tak trudnym, jak to tylko możliwe.
Matteo Jorgenson mocno ucierpiał jako ostatni na Plateau de Beille i od tego momentu to Vingegaard musiał dokończyć dzieła. Nie udało mu się jednak odskoczyć Pogacarowi. Zamiast tego Słoweniec kontratakował i odniósł wyraźne zwycięstwo, ale Vingegaard nie wierzy, że to taktyka była problemem.
"Nie sądzę. Jest też bardziej wybuchowy. Ta taktyka działała przez ostatnie dwa lata. Oczywiście Tour jeszcze się nie skończył. Przed nami jeszcze tydzień i miejmy nadzieję, że w trzecim tygodniu odniesiemy sukces".
"Tak naprawdę nie mam nic do stracenia. Ale wygrałem Tour w ostatnich dwóch latach, więc nie ścigam się o drugie miejsce. Ścigamy się, by wygrać i trzeba zaryzykować" - mówi Jonas Vingegaard.
Podobnie jak w sobotę, gdy odpadł na ostatnich kilometrach, mówi, że nie mógł niczego zrobić lepiej. "Leciałem na ostatnim podjeździe. Myślę, że to najlepszy podjazd, na jakim kiedykolwiek jechałem. On był po prostu lepszy. Nie mam wiele więcej do powiedzenia" - powiedział Vingegaard.