Pogacar wygrał 15. etap i zmierza po triumf w Tour de France
Na finałowym, 16-kilometrowym podjeździe lider wyprzedził najlepszego w dwóch poprzednich edycjach Duńczyka Jonasa Vingegaarda o ponad minutę oraz Belga Remco Evenepoela o blisko trzy minuty.
Słoweniec długo jechał za Vingegaardem w grupie faworytów i utrzymał się za Duńczykiem, kiedy ten zaatakował. Przez kilka kilometrów jechali wspólnie, ale na 4,5 km przed metą lider ruszył gwałtownie do przodu zastawiając za sobą rywala. Na końcowych fragmentach podjazdu stopniowo powiększał przewagę i na szczycie sięgnął po trzecie zwycięstwo etapowe w tegorocznej "Wielkiej Pętli".
Przed dniem odpoczynku Pogacar ma już ponad trzy minuty przewagi nad drugim w klasyfikacji generalnej Vingegaardem i ponad pięć minut nad trzecim Evenepoelem.
Na mecie Pogacar przyznał, że spodziewał się ataku ze strony Duńczyka i zarówno on, jak i cała drużyna byli na to przygotowani.
"Postanowiłem jechać za Jonasem i skontrować, jeśli się będę czuł na siłach. Kiedy zauważyłem, że Duńczyk jest już zmęczony, pojechałem sam do mety. Teraz dzień wolny, a ja mogę spokojnie odpocząć mając bezpieczną przewagę w klasyfikacji" - skomentował triumfator.
Bardzo trudny etap przebiegał w większości pod dyktando ekipy Visma Lease a Bike, która przygotowywała atak swego lidera Vingegaarda na pozycję lidera. Plany spaliły jednak na panewce, bo Pogacar i jego koledzy z UAE Emirates nie dali się zdystansować, a lider pokazał w końcówce niesamowitą siłę.
Kiedy czołówka walczyła o miejsca na podium i pozycje w klasyfikacji generalnej duża grupa zawodników, w większości specjalistów od sprinterskich końcówek, rozpaczliwie usiłowała dotrzeć do mety w limicie czasu, który na tym etapie wyniósł 58 minut straty do zwycięzcy.
Jedyny Polak w stawce - Michał Kwiatkowski (Ineos Grenadiers) - stracił w niedzielę 41 minut, a w klasyfikacji generalnej 46., o ponad dwie godziny za Pogacarem.