Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Dwa dni walki zakończone zwycięstwem Hurkacza. Tym razem w czterech setach

Hubert Nowicki
Dwa dni walki zakończone zwycięstwem Hurkacza. Tym razem w czterech setach
Dwa dni walki zakończone zwycięstwem Hurkacza. Tym razem w czterech setachAFP
Hubert Hurkacz wreszcie zakończył regularnie wstrzymywane i opóźniane z powodu opadów deszczu spotkanie z Brandonem Nakashimą zwycięstwem 6:7(2), 6:1, 6:3, 7:6(5).

Spotkanie rozpoczęło się w środę o godzinie 11 od asa serwisowego posłanego przez Nakashimę. Amerykanin wyglądał bardzo solidnie zarówno w wymianach, jak i na polu serwisowym. Hurkacz początkowo nie był w stanie zdobyć żadnego punktu przy podaniu rywala, a sam nie wyglądał pewnie w swoich gemach serwisowych. 

Wymiany również toczyły się w większości pod dyktando Nakashimy, który bardzo rzadko się mylił. W pewnym momencie Hurkacz miał już 10 niemuszonych błędów przy ani jednej pomyłce swojego przeciwnika. Amerykanin zaczął mecz na swoim najwyższym poziomie. Przy prowadzeniu 3:2 miał kapitalną okazję na przełamanie Hurkacza, ponieważ prowadził wówczas aż 40-0. Polak obronił się jednak świetnym serwisem, wygrywając pięć piłek z rzędu po pierwszym podaniu. To było jego pierwsze wyjście z kryzysu w tym starciu.

W następnym gemie to wrocławianian miał dwa break pointy, ale żadnego z nich nie wykorzystał, a obaj dość spokojnie zmierzali w kierunku tie breaka. Z tym nie poszło jednak tak łatwo, ponieważ przy prowadzeniu 6:5 Nakashimy bez żadnego przełamania sędzia zarządził przerwę z uwagi na opady deszczu. 

Mecz miał zostać wznowiony po godzinie przerwy, ale później zaczęły się pojawiać kolejne komunikaty, które coraz bardziej opóźniały powrót zawodników na kort. Wreszcie organizatorzy turnieju podali komunikat, że wszystkie spotkania na niekrytych kortach zostają przełożone na następny dzień, a Hurkacz z Nakashimą wrócili do gry niemal po 24 godzinach, o godzinie 11 w czwartek. 

Hurkacz szybko doprowadził do tie breaka, chociaż miał sytuację 30-30 w swoim gemie, a że obaj zaczęli grać po tak długiej przerwie, nagle po kilku minutach Polak mógł przegrać seta. W jego gemie serwisowym tak się jednak nie stało, ale w tie breaku zdecydowanie lepiej zagrał Amerykanin. Hurkacz nie trafiał pierwszym serwisem i ugrał w nim tylko dwa punkty, popełniając dość proste błędy. Nakashima świetnie prezentował się za to na linii serwisowej i pewnie wygrywał swoje akcje po podaniu. 

Drugi set rozpoczął się idealnie dla Hurkacza. Złapał luz w grze i nie dość, że wygrał gema przy swoim podaniu, to jeszcze przełamał do zera Nakashimę. Amerykanin zaczął popełniać proste błędy, ale Hurkacz go do tego prowokował, ponieważ spokojnie grał długie wymiany, a do tego w razie konieczności posyłał winnery lub szedł do siatki, by wygrać piłkę wolejem. W kolejnym gemie wpadł jednak w tarapaty i Amerykanin miał trzy break pointy, ale nawet wtedy wrocławianin zachował zimną krew, wygrał pięć piłek z rzędu i objął prowadzenie 3:0. 

W kolejnym gemie Hurkacz dalej szedł po swoje i konsekwentną grą na wysokim poziomie, którą cechowało serwowanie na wysokiej skuteczności i mała liczba popełnianych błędów, osiągnął kolejne przełamanie i prowadzenie 4:0. Wygrany do 0 gem przy własnym serwisie zupełnie wybił Amerykaninowi z głowy myśl o walce w tym secie. Co prawda wygrał jeszcze jednego gema, ale po 37 minutach to Polak doprowadził do remisu po zwycięstwie w partii 6:1. 

Niestety niedługo później mieliśmy kolejną przerwę w grze. Na starcie trzeciej odsłony obaj rywale wygrali po jednym gemie serwisowym, po czym sędzia zarządził zakrycie kortu z powodu kolejnych nadchodzących opadów deszczu. Na szczęście jednak tym razem na kontynuację gry nie trzeba było czekać tak długo jak wcześniej. W efekcie po ponad godzinie przerwy Hurkacz i Nakashima znów zawitali na korcie. 

W grze Japończyka można było wówczas zauważyć zdecydowaną różnicę wobec wcześniejszej postawy, ponieważ regularnie zaczął on pojawiać się przy siatce i operować wolejem. Nawet gdy Hurkacz nie prowokował go do takich ruchów, Amerykanin postępował w ten sam sposób. Można się tylko domyślać, że właśnie taki pomysł na ten mecz miał jego szkoleniowiec, który w trakcie przerwy mógł go poinstruować. 

Taka zmiana nie przekuła się jednak na dobre wyniki 84. zawodnika światowego rankingu. Po kolejnym restarcie pojedynku został on bowiem przełamany przez Hurkacza, który wciąż nie miał problemów z wygrywaniem swoich gemów serwisowych. W dodatku nie czekał na zakończenie seta, a ponownie przełamał Amerykanina i zakończył tę partię triumfem 6:3. 

Statystyki meczu Hurkacz - Nakashima
Statystyki meczu Hurkacz - NakashimaFlashscore

Czwarta odsłona najbardziej przypominała tę pierwszą w meczu, ponieważ gra była bardzo wyrównana, a obaj zawodnicy nie mieli problemów z wygrywaniem swoich gemów serwisowych. Wszystkie znaki na ziemi i niebie sugerowały więc kolejnego tie breaka. Niestety te na niebie zwiastowały też kolejną przerwę w grze. 

Hurkacz prowadził 5:4, gdy sieć obiegły obrazki ulewy z gradem nad Paryżem. Na kortach Rolanda Garrosa wciąż nie było jednak jeszcze opadów, więc gra była kontynuowana. W teorii Polak miał więc szansę wygrać gema i zakończyć spotkanie. To nie było jednak takie łatwe przeciwko Nakashimie, który powoli zbliżał się wówczas do 20 asów w meczu. Amerykanin obronił więc podanie, a sędzia wysłał obu zawodników na przerwę spowodowaną deszczem. Przy stanie 5:5 w czwartym secie był to więc idealny scecariusz dla rywala Polaka, który mógł nastawić się na dalszą walkę o przetrwanie w turnieju z prowadzącym Hurakczem. 

Po kolejnym, tym razem już ostatnim, powrocie na kort, ziścił się scenariusz z tie breakiem. W nim najpierw to Hurkacz miał przewagę podójnego przełamania, ale Amerykanin szybko ją odrobił. Ostatecznie Nakashima popełnił błąd w wymianie po swoim serwisie i dał Hurkaczowi piłkę meczową przy jego podaniu. I tak jak Amerykanin zaczął mecz asem serwisowym, tak Polak go tym asem zakończył. Rywalem wrocławianina w trzeciej rundzie Rolanda Garrosa będzie Denis Shapovalov lub Frances Tiafoe.