Djoković nie zdobył setnego tytułu. Sinner wygrał batalię w Szanghaju
Pierwszy set zaczął się z obu stron bardzo spokojnie, jeśli chodzi o bronienie własnego serwisu. Każdy z zawodników zdawał sobie sprawę jak cenna jest to kwestia w tak ważnym finale i ostatecznie w całej pierwszej partii nie mieliśmy ani jednej równowagi.
To jednak nie oznacza, że zawodnicy nie wpadali w mniejsze lub większe tarapaty. Djoković w trzecim gemie wychodził ze stanu 0:30, ale w dużo gorszej sytuacji był Sinner, który podobny wynik przy swoim serwisie miał przy stanie 5:4 dla Serba. Oznaczało to, że Nole był dwie piłki od wyniku 6:4 i wzięcia pierwszej partii. Tak się jednak nie stało, bo Włoch przypomniał sobie wtedy o swoim serwisie i tak naprawdę ani razu od tego momentu nie pozwolił rywalowi na pewny odbiór podania, wychodząc z opresji.
Obaj grali bardzo dojrzały tenis na najwyższym poziomie koncenctracji, a to doprowadziło nas do tie breaka. W nim świetnie zaczął Sinner, który wyszedł na prowadzenie 1:0 przy serwisie Serba, a po chwili na tablicy wyników było już 4:0 dla Włocha. Lider rankingu kroczył pewnie po zwycięstwo w secie, ale Djoković nie zamierzał się poddawać, doprowadził do stanu 5:3 i wtedy przy swoim serwisie popełnił prosty błąd, uderzając w siatkę. Sinner takiej szansy nie zmarnował i zakończył seta przy swoim podaniu.
Wydarzenia nabrały tempa w drugim secie, gdy problemy przy swoim serwisie zaczął mieć Djoković. Przy pierwszej okazji prowadził komfortowo 40:0, a mimo to Sinner dzięki pięknemu bekhendowu po linii oraz po dwóch błędach Nole doprowadził do pierwszej w meczu równowagi. Wtedy jednak Djoković wyszedł z opałów obronną reką i nie dopuścił do break pointa.
Gorzej poszło mu przy stanie 1:2 i kolejnym gemie serwisowym. Wtedy dopuścił do sytuacji 0:30 po tym, jak ponownie pięknym uderzeniem po linii główką rakiety popisał się Włoch. Przy stanie 15:30 Serb uporczywie szedł jednak do siatki i przy tej siatce został, gdy trafił w nią piłką i dał rywalowi dwa break pointy. Sinner wykorzystał jednego z nich i mieliśmy 3:1, co jawiło się jako autostrada dla lidera rankingu do wygrania turnieju.
I od tego momentu faktycznie mecz odbywał się już tylko w jednym kierunku. Sinner nie spuszczał z tonu i przy swoim serwisie dominował na korcie, a Serb zdawał się być pogodzony z losem, jakby wiedział, że do wygrania tego spotkania ma zbyt długą drogę do przebycia, mimo że przecież wielokrotnie w swojej karierze dokonywał tenisowych cudów.
Do końca meczu nie mieliśmy już żadnych break pointów, a tym bardziej przełamań. Sinner zapracował sobie na dwie piłki meczowe przy stanie 5:3 oraz własnym podaniu i wykorzystał już pierwszą z nich poprzez asa serwisowego, wygrywając trzeci z rzędu mecz z Djokoviciem.