Demonstracja siły Stali, King rozbity w Ostrowie
Zespół z południowej Wielkopolski w rywalizacji playoffs (do trzech zwycięstw) przegrywa już tylko 1:2. Trzecie starcie półfinałowe było dość jednostronnym widowiskiem, choć komplet publiczności zgromadzony w "3mk Arena Ostrów" wcale nie narzekał z tego powodu.
Podopieczni Urbana przegrywali tylko raz - 0:1, ale potem dominowali na parkiecie. Kluczem do zwycięstwa okazała się końcówka drugiej kwarty. Szczecinianie po serii niecelnych rzutów za trzy w końcu się odblokowali i przegrywali 21:29. A potem nastąpiło trzyminutowe "Skele show". Łotewski rozgrywający popisywał się efektownymi asystami, potrafił też oszukać defensywę rywala i wsadem zakończyć indywidualną akcję. Po celnym rzucie zza linii 6,75 m Jakuba Garbacza było już 42:21 dla Stali.
Na tym emocje się skończyły, choć na początku czwartej kwarty koszykarze Kinga podjęli rękawicę i zaczęli odrabiać straty. Bryce Brown trafił za trzy punkty i był faulowany przy rzucie. Wykorzystał rzut wolny i przewaga ostrowian wynosiła 13 oczek (42:29). Stal jednak szybko rozwiała nadzieje szczecinian na szybki awans do finału. Nemanja Djurisic rządził pod obiema tablicami, a Garbacz nie mylił się z dystansu. Po akcji Michała Michalaka prowadzenie Stali urosło do 26 punktów (62:36).
"Ten mecz nie układał się po naszej myśli od samego początku. Drużyna Stali totalnie przejęła inicjatywę, a nam było ciężko wrócić do gry. Ten aspekt mentalny zawiódł u nas. Mieliśmy dobry zryw w trzeciej kwarcie, ale drużyna z Ostrowa była na fali, trafiali otwarte rzuty, czyli to, co potrafią robić najlepiej" - skomentował na konferencji pomeczowej skrzydłowy Kinga Mateusz Kostrzewski, który w przeszłości występował w Stali.
A gospodarze nie zamierzali zatrzymywać się, tak jakby rozmiary wygranej miały jakiekolwiek znaczenie w rundzie playoffs.
"Graliśmy do końca, zależało nam na okazałym zwycięstwie, bo w ten sposób chcieliśmy udowodnić, że jesteśmy lepszą drużyną. W Szczecinie w obu meczach przez 60 minut byliśmy na prowadzeniu, ale to King wygrał oba pojedynki" - tłumaczył Urban.
Szkoleniowiec Stali przyznał, że to świetna gra w defensywie sprawiła, że jego zespół wygrał tak wysoko.
"Dobrze weszliśmy w to spotkanie, realizowaliśmy przez cały mecz nasze założenia, czyli twardą obronę. Widać było, ile znaczy pomoc hali. Była świetna atmosfera na trybunach, a jak kibic tak niesie, to jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady energii. Graliśmy dobrą obronę, potem otworzył się atak, ale cała nasza gra płynęła dziś z defensywy – zatrzymaliśmy rywala na 60 punktach" - dodał Urban.
Trener gości Arkadiusz Miłoszewski miał nietęgą minę po meczu. Nie ukrywał, że sam do końca nie wie, dlaczego jego zawodnicy tak łatwo od samego początku dali sobie narzucić styl gry rywala.
"Za mało było agresywności w defensywie, nie potrafiliśmy sobie poradzić w ataku, zbudowaliśmy pewność siebie zawodników Stali. Wygrali zasłużenie, szkoda, że aż w takich rozmiarach, ale pokazali kawał dobrej koszykówki. Już przed meczem bałem, się, że jeżeli w Ostrowie zaczniemy tak samo, jak dwa pierwsze mecze we własnej hali, to będzie nam bardzo ciężko. Ostrowianie u siebie są znacznie groźniejsi. Po raz kolejny wyraźnie przegrywamy pierwsze kwarty i musimy coś z tym zrobić" - podsumował szkoleniowiec Kinga.
Czwarte spotkanie półfinałowe odbędzie się Ostrowie w niedzielę, początek o godz. 17.30.