Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Ciężki mecz, ale zakończony zwycięstwem. Świątek w czwartej rundzie w Rzymie

Hubert Nowici
Ciężki mecz, ale zakończony zwycięstwem. Świątek w czwartej rundzie w Rzymie
Ciężki mecz, ale zakończony zwycięstwem. Świątek w czwartej rundzie w RzymieProfimedia
To nie było najłatwiejsze przedpołudnie dla Igi Świątek, ale Polka po godzinie i 47 minutach gry wygrała z Kazaszką Julią Putincewą 6:3, 6:4 w meczu trzeciej rundy turnieju rangi WTA 1000 w Rzymie.

Już pierwsze gemy spotkania pokazały, że o "bajglach" i "bagietkach" raczej możemy zapomnieć, a Świątek raczej nie uwinie się w godzinkę z hakiem, ponieważ Putincewa była naprawdę dobrze przygotowana i stanowiła wyzwanie dla liderki światowego rankingu.

Po czterech gemach mieliśmy remis 2:2 i mimo że Polka miała w jednym z nich dwie piłki na przełamanie, to obie zawodniczki utrzymywały swój serwis i toczyły dużo zaciętych wymian. Nie oglądaliśmy szybkich i dynamicznych akcji, a raczej budowanie kolejnych punktów, które kończyły się po błędach jednej z zawodniczek. 

Putincewa dość szybko odkryła, że sporo korzyści przynosi jej granie skrótów. Kazaszka potrafiła to zagranie ukryć i mimo że Świątek jest przecież mistrzynią gry na kortach ziemnych i bardzo sprawnie porusza się po korcie, nie potrafiła na większość z nich dobrze odpowiedzieć. 

Takie dropszoty dały rywalce Polki sporo punktów po złych odpowiedziach Świątek, ale kluczowy punkt pierwszego seta raszynianka zdobyła właśnie po odpowiedzi na skrót Kazaszki. Przy stanie 3:2 w gemach liderka rankingu miała bowiem przewagę, która dawała jej break pointa. Putincewa uciekła po raz kolejny do swojej broni w postaci skrótu, ale Świątek w ostatniej chwili złapała piłkę i odegrała jej po linii tak, że rywalka nie zdążyła zareagować. 

W dalszej części seta Kazaszka nie stroniła od kolejnych dropszostów, które zmuszały Świątek do biegów do siatki, ale Polka skontrolowała tę partię i mimo że nie skończyła seta przy pierwszej okazji, jeszcze w ósmym gemie, to zrobiła to w dziewiątym gemie, w którym przy własnym serwisie wygrała do zera. Statystyki kończących piłek i niewymuszonych błędów były jednak po obu stronach bardzo podobne.

Druga odsłona rozpoczęła się jednak dla Polki bardzo źle, a w pewnym momencie w grę wchodziła "bagietka", ale nie dla Świątek, a dla Putincewej, która wyszła na bardzo wysokie prowadzenie. Po zaledwie kilku minutach Kazaszka prowadziła 3:0 z jednym przełamaniem, a gra Polki naprawdę nie wyglądała dobrze.

Przy prowadzeniu 41. zawodniczki rankingu 4:1 i serwisie Świątek oglądaliśmy zdecydowanie najdłuższego gema tego spotkania. Był to zarazem zdecydowanie najtrudniejszy gem wygrany przez Polkę dzisiejszego dnia. Putincewa miała aż cztery break pointy, a gra toczyła się na przewagi. Świątek momentami prezentowała naprawdę bardzo słaby poziom, była wyraźnie nerwowa i sfrustrowana. Wystarczy wspomnieć, że kilka piłek posłała o spokojnie kilka metrów za linię końcową, co w jej grze po prostu się nie zdarza. 

Na szczęście tak nieudane zagrania przeplatała z takimi, do których się przyzyczailiśmy, a to utrzymywało ją wciąż w grze. Ostatecznie to jej udało się wygrać tego jakże ważnego gema, czym z kolei sfrustrowała się Kazaszka. Gestykulowała, miała pretensje do swojego trenera i wyraźnie traciła koncentrację. To w połączeniu z motywacją Świątek dało Polce ogromną przewagę.

Spokojnie odrobiła ona stratę przełamania w kolejnym gemie, a potem szła już tylko za ciosem. Przy stanie 4:4 miała piłkę na przełamanie, którą zakończyła cudownym bekhendem po linii. Wreszcie wygrała swojego gema serwisowego do zera i zupełnie odwróciła losy seta, który jeszcze kilkanaście minut wcześniej spokojnie mógł paść łupem Putincewej. 

Teraz Polka może czekać na rozstrzygnięcie spotkania Angelique Kerber z Aliaksandrą Sasnowicz, bo to właśnie zwyciężczyni tego pojedynku będzie jej rywalką w czwartej rundzie.