Aleksandra Mirosław wygrywa i śrubuje rekord w Seulu, siostry Kałuckie wysoko
29-letnia lublinianka, dwukrotna mistrzyni globu i Europy w tej specjalności, już w eliminacjach osiągnęła wynik 6,378 s, który był lepszy od jej dotychczasowego rekordu świata 6,53. Kolejne miejsca w tej części zmagań zajęły siostry Kałuckie.
W 1/8 finału Polka pokonała ścianę w 6,56, w ćwierćfinale uzyskała czas 6,38, w półfinale po raz drugi poprawiła rekord świata - na 6,35, a w finale, w którym pokonała Natalię Kałucką - wyśrubowała rezultat do 6,25.
Trzecie miejsce zajęła Desak Made Rita Kusuma Dewi z Indonezji, która w rywalizacji o miejsce na podium wyprzedziła Aleksandrę Kałucką. W marcu Mirosław w trakcie mistrzostw kraju w Lublinie osiągnęła już wynik 6,39, ale nie mógł on zostać uznany za rekord, gdyż tamtejsza ściana nie ma homologacji Międzynarodowej Federacji Wspinaczki Sportowej (IFSC) i jej rezultat nie mógł zostać wpisany do światowych tabel.
W przyszłym tygodniu zawody PŚ odbędą się w Dżakarcie, a w dniach 19-21 maja zmagania przeniosą się do Salt Lake City. Główną imprezą sezonu będą mistrzostwa świata w Bernie w drugiej połowie sierpnia. W Szwajcarii oprócz medali stawką będą olimpijskie kwalifikacje. Aby ją zdobyć trzeba zająć jedno z dwóch czołowych miejsc. Wcześniej czeka ją występ w Igrzyskach Europejskich w Krakowie.
W 2021 roku w Tokio wspinaczka sportowa zadebiutowała w programie olimpijskim, a Mirosław zajęła wysokie, czwarte miejsce w finale zawodów w kombinacji. W 2024 roku w Paryżu jej popisowa specjalność będzie już osobną konkurencją. Co zmieniło wejście wspinaczki do programu igrzysk?
"Zaczęłam marzyć o mistrzostwie olimpijskim! Na pewno po Tokio wzrosło zainteresowanie dyscypliną wśród kibiców, sponsorów, itd. Patrząc z punktu widzenia logistyki, finansowania treningów zmieniło się bardzo dużo. Mam wsparcie Ministerstwa Sportu, Polskiego Związku Alpinizmu oraz prywatnych sponsorów. Z roku na rok jest lepiej. Myślę, że start w Tokio i pobicie tam rekordu świata było dla mnie przełomowym punktem kariery. Teraz jestem na takim etapie, że naprawdę nie mam na co narzekać pod względem sportowym, organizacyjnym i finansowym" - przyznała Mirosław w niedawnym wywiadzie dla PAP.
Jej przygoda ze wspinaniem zaczęła się w 2007 roku.
"Miałam dużo szczęścia, bo w mojej podstawówce - nr 28 w Lublinie - realizowano projekt Polskiego Związku Alpinizmu «Ścianka w każdej szkole». Miałam więc gdzie trenować, a to w tamtych czasach miało istotne znaczenie, bo miejsc do wspinaczki było jeszcze mało. Najważniejsza była jednak nie szkoła, a... siostra, starsza trzy lata. A konkretnie jej sukcesy, puchary, które przywoziła z zawodów wspinaczkowych w kraju. Zawsze ją podziwiałam. Gosia była dla mnie autorytetem i motywatorem" - zaznaczyła.
A o czym myśli podczas tak krótkiego "biegu" do góry? "Kluczem jest to, by właśnie o niczym nie myśleć w tym czasie. Wykonuję wszystko odruchowo. Oczywiście każda zawodniczka ma swoje przyzwyczajenia czy przedstartową rutynę. Ja, gdy wychodzę przed ścianę, przed każdym kolejnym biegiem na zawodach jestem tak skoncentrowana, że nie docierają do mnie żadne bodźce. To lata doświadczeń i pracy nad sobą. Skupiam się na każdym biegu, krok po kroku, by dotrzeć do finału, a potem wygrać go. Nigdy nie nastawiam się na bicie rekordu, tylko na zwycięstwo" - podkreśliła.